Wigilia
– Wilijo
Z
dawnych wigilijnych obyczajów niewiele już pozostało. Mało kto stawia
dziś w domu szopkę „betlejkę”, a przecież dawnej stała w
każdej biesiadnej izbie. Chłopcy
ze swoimi ojcami przygotowywali ja przez cały Adwent. Były rozmaite
– z tektury, dykty i słomy. Co kto miał – z tego robił. Całkiem
dawno nie stawiało się choinek. Za to w kątach ustawiało się snopki,
a pod obrusem kładło siano. „Miastowi” zamiast snopków
stawiali na stole bukiety z kłosów pszenicy i owsa – można je było
przed świętami kupić na targu. Dziś żniwi się kombajnami – więc
trudno i o takie bukiety i o sztywną słomę na łańcuchy.
|
|
Z
tych naszych wilijnych obyczajow niywiela juz ostalo. Malo kiery mo
dzisioj postawiono w doma betlyjka. A przeca piyrwyj stola w kozdyj
biesiadnyj izbie. Chnet colki adwynt bajstlowali je chopcy ze swojimi
ojcami. Boly roztomajte – z papyndekla, szperplaty i slomy. Co kto miol, z
tego robiyl. Blank downo niy strojylo sie u nos goikow. Dowalo sie za to
do wszystkich kontow izby sloma, a pod serweta siano. Miastowe ludzie niy
mieli slomy , to na wilijny stol stowiali w szklonce piykne kloska z
pszynicy i owsa. Szlo je kupic przed swiyntami na torgu. Dzisiok ani tego
niy momy, bo siedloki zniwujom kombajnami. Skirz tego niy idzie tyz zrobic
piyknych lancuchow na choinka, bo ku tymu trza sztajfnyj slomy.
|
Teraz
choinki stroi się według nowej mody – kto by tam wieszał pozłacane
orzechy, cukierki, piernikowe serca czy aniołki z papieru. Kupuje się
gotowe błyskotki, których w sklepach jest pełno. Nie można powiedzieć
– są piękne i bogate, ale trochę żal że to co stare poszło w
odstawkę. Dawniejsze choinki nie były może takie piękne, ale za to
cenniejsze, gdyż wiele ozdób było wykonanych własnoręcznie przez
dzieci – choćby papierowe gwiazdki czy łańcuchy z bibułki i słomy.
|
|
No,
ale teraz i tak goiki stroji sie po nowyj modzie. Kto by tam wiyszol
orzechy w pozlotce, bombony, serca piernikowe czy papiorzane aniolki ?
Kupuje sie gotowe blyskotki, kierych w sklepach je ogromnie moc. Niy idzie
pedziec – som piykne i bogate, ale trocha zol, ze stare poszlo w odstowka.
Downiyjsze goiki niy boly mozno takie szumne, ale za to zocniyjsze.
Jeszcze po dzisioj mom skowane we krzince papiorzane lancuszki i gwiozdki,
zrobione malymi raczkami naszych dziecek.
|
Na
wigilijnym stole mamy zwykle 7 potraw. W bogatszych rodzinach mają 9, 11
lub 13. Zawsze musi być
nieparzysta ilość. Każde jadło na wigilijnym stole ma jakieś
znaczenie. Ryby to siła i zdrowie, słodycze – bogactwo, mak
– płodność a miód – radość i długie życie. Ale nie
tylko jadło. Choinka też ma swoje znaczenie. Postawiona w rogu izba spełnia
rolę „betlejki” Przy niej zbiera się cała rodzina i śpiewa
kolędy, pod nią układa się prezenty.
|
|
Na
naszym wilijnym stole moomy dycki 7 potraw. W bogatszych familijach majoom
9, 11 i 13. Musi ich byc´ niy do pory. Kozde joduo na wilijnym stole
cojsik znaczy. Ryby – siyua i zdrowie, maszkety –
bogajstwo, mak – puodno´c´,
zajs´ miood – uciecha i duge zycie. Ale niy yno jodlo. Chojinka tysz mo
swoje znaczynie. Postawioono we rogu izby funkcjyruje jak betlyjka. Pszi
nij siodo couko familijo i s´piywo kolyndy. Pod nioom soom gyszynki.
|
Dawniej,
tak tydzień przed Wigilią, po domach zaczynali chodzić pastuszkowie.
Byli to uczniowie poprzebierani za diabły, anioły i królów. Dzwonili
do każdych drzwi i śpiewali kolędy. W rękach trzymali drewniane
kostury i przy śpiewaniu stukali nimi o podłogę. Choć hałasowali przy
tym niemiłosiernie, wszyscy cieszyli się tym zwiastunem nadchodzącej
Wigilii. Za to kolędowanie dostawali parę złotych lub smakołyki. Teraz
jakoś ten zwyczaj został zapomniany – nie wiadomo, czy dzisiejsze
dzieci się wstydzą, czy nie umieją śpiewać kolęd.
|
|
Downij,
tak mozno tydziyn przed Wilijom, poczynaly chodzic po chalpach pastuszki.
Byli to szkolorze poprzeblykani za diobly, anioly i króle. Dzwoniyli do
kozdych dzwiyrzi i spiywali kolyndy. W rakach trzimali drzewiane kostury i
przi tymu spiywaniu klupali nimi o dyliny. Larma narobiyli jak diosi, ale
bolo fajnie i wszyjscy wiedzieli, ze Wilijo juz blisko. Za te kolyndowanie
dostowali dycki pora zlotków abo cos do zmaszkiecynio. Teroz jakosik
pastuszki niy przichodzom. Mozno te dzisiyjsze dziecka sie ganbiom, abo
tyn kolynd spiywac niy poradzom.
|
Tradycyjne
śląskie szopki domowe tzw betlejki (betlyjki) do niedawna towarzyszące
powszechnie świętom Bożego Narodzenia zawsze nawiązywały swoim
charakterem do szopki kościelnej. Pojęcie szopki obejmuje niezmierne
bogactwo obiektów różnych pod względem typu (ruchome, kukiełkowe,
mechaniczne, krakowskie), formy, stylu, funkcji (kościelne, obnośne,
domowe) i materiału (drewno, gips, papier mache). W swoim dzisiejszym
kształcie szopki kościelne, a w ślad za nimi domowe, pojawiły się w
wieku XVII na Śląsku za pośrednictwem franciszkanów.
|
|
Betlyjki,
to miou tak richtig pedziec, kazdy Slonzok w chalupie, wyciongou je na
swiynta, jak Kriskind miou przysc ! Betlyjkow jest mocka rodzajow, som
rozmaite, take kaj se figury ruszajom, kaj Sw. Maria dzieciontko kolybie,
czy nawet uosiouki i barany se ruszajom abo beczom. Na Slonsk prziniyśli
ta tradycyjou Franciszkony i to w XVII wieku.
|
Śląska
„betlyjka” to szopka z luźno ustawionymi w stajence i wokół
niej nieruchomymi figurkami. Początkowo figurki wykonywano głównie z
drewna, ale od połowy XIX wieku wobec coraz szerszego zainteresowania
– zaczęły je wypierać masowo produkowane seryjne figurki z gipsu
czy wypalonej gliny, a od pocz. XX wieku także z papier mache.
|
|
Naszou
slonskou betlyjka to nic innego jak szopka z Sw. Mariom, Sw. Jozefem,
dzieciontkiem i pora
gadziny tysz tam w niyj je. W niekerych betlyjkach som tysz mendrcy
co przyszli dzieciontko uobejrzec i pedziec, zeby zbiyrali manatki i
uciakali bo Herod juz dzieciontko szukou. Napoczontku te figury bouy
strugane z drzewa lipowego, najczynsci przez gorali z uokolic Nowego
Targu, uoni przyjezdzali na Slonsk i nom te
Betlyjki sprzedowali. Potym je z gipsu louli albo nawet z gliny
polono. Bouy tysz z „papier mache” te sprowoudzano z
Niymiec,
bouy zrobione z masy plastyczny kerou se skuodaua z mielonego drzewa i
papioru.
|
|