A jak obowiązkowe, to znaczy znów bardzo
zatłoczone, ale nie wypada pominąć
:)
Brama Hōzōmon prowadząca do świątyni
Sensō-ji
I sama świątynia. Tzn samotna wśród
tłumu.
Główna aleja zatłoczona do granic
niemożliwości, ale już w bocznych
alejkach nie trzeba się przeciskać żeby
zrobić zdjęcie.
Na tyłach świątyni kwitło kilka wiśni,
więc do każdej ustawiała się kolejka
dziewcząt z osobistymi fotografami.
Małe dziewczynki zawsze lubiły
przebieranki, choć na tym drugim zdjęciu
jest rodzina japońska, więc słowo
„przebieranka” jest nie na
miejscu
Kimono kimonem, a smartfon smartfonem
Na nabrzeżu rzeki Sumida.
Czas relak su relak su to czas...
Po drugiej stronie rzeki odnajdujemy
niewielki urokliwy park – wg zapowiedzi
do 8 kwietnia (a jest dopiero 3.) trwać
miał Sumida Park Cherry Blossom Festival.
Tymczasem jest prawie pusto bo wiśnie
już przekwitły.
Jak się okazało jest to i tak ulubione
miejsce zdjęciowe ślubnych par.
W oczy, patrz mu w oczy !!
W sąsiadującej z parkiem świątyni
szintoistycznej Ushijima kolejna sesja.
W tej części miasta zewsząd widać wieżę
Tokyo Skytree.
A to jeden z widoków z wieży. Niebo w
tym dniu nie było czyste i widoki za za
mgiełką. (fot.
Marek Pęczak)
Nabrzeże po tej stronie rzeki również
puste...
...tylko w pobliskiej herbaciarni panie
przebrane za gejsze podają południową
zieloną herbatę ze słodyczami i pozują
do zdjęć.
Widok na wielopoziomową komunikację w
drodze do domu.