Pobyt tam z pewnością należy do moich
najmilszych wspomnień.
Nakasendo to
zbudowana w okresie Edo droga łącząca
Kyoto i Tokyo. Na jej odcinku w dolinie
rzeki Kiso znajdowało się 11 stacji,
gdzie podróżni mogli odpocząć. Obecnie
najbardziej znanymi są Tsumago i Magome,
ale wybraliśmy Narai, z uwagi na
położenie bezpośrednio przy linii
kolejowej.
Przyjechaliśmy pierwszym pociągiem i w
nagrodę byliśmy sami – oprócz
mieszkańców oczywiście.
O tej porze organizm domagał się kawy,
ale wszystko było jeszcze zamknięte.
Kiedy studiowałam napisaną po japońsku
tablicę z rysunkiem parującej filiżanki,
właściciel kawiarenki otworzył drzwi i
zaprosił nas do środka. Kawa była
świetna.
Skusiliśmy się również na desery. Ten na
zdjęciu może nie był typowy – zenzai to
słodka zupa z czerwonej fasoli z mochi
(ryżowymi kluskami), obok pikle i
zielona herbata).
A to już bardziej deserowe – matcha i
słodka galaretka. I cała konsumpcja przy
muzyce Chopina,
W miasteczku nadal pusto.
Pod rezydencją rodu Nakamura zamienioną
w muzeum doczekaliśmy godziny otwarcia.
Narai ma do zaoferowania jeszcze jeden
ciekawy zabytek – jeden z najdłuższych
drewnianych mostów w Japonii.
Tu „przegoniliśmy” wiśnie, pączki
dopiero nieśmiało nabierały koloru.
Nachodziliśmy się z plecakami, więc do
przyjazdu pociągu miło jest odpocząć.